Podczas świąt wrzucam na luz

To taki mój czas na wyjątki.

zdjęcie Patrycji na tle choinki

Święta, śnieg, choinka, prezenty, barszcz, karp, sernik, makowiec… ja uwielbiam ten przedświąteczny czas :). Może też dlatego, że omijają mnie w większości świąteczne przygotowania bo same Święta spędzamy co roku u naszych Rodziców – w tym roku- Wigilię i śniadanie w Boże Narodzenie u moich, a obiad i drugi dzień świąt już u Rodziców Radka – i tak co roku na zmianę.

To jest też czas, kiedy na te kilka świąteczne dni wrzucam na luz. Na chwilę dieta, soki, treningi i posty odkładam na bok. Pozwalam sobie na jedzenie o 23 bo zachce mi się zjeść jeszcze karpia, na wino po kolacji, czy na kawałek makowca i sernika. Jem to na co mam ochotę, kiedy mam ochotę. Wiem, że ten czas także jest mi potrzebny. Tak po prostu.

W sumie to trzymam się dwóch zasad: nie jem mięsa i nie przesadzam z cukrem. To nie jest tak, że ktoś mi je narzucił. One same całkowicie naturalnie powstały we mnie i myślę, że zostaną już ze mną na zawsze.

Wiem, że to nie jest proste, ale staram się w tym czasie także odłożyć zmartwienia i stresy na bok. Tłumaczę to sobie tym, że przecież one nie znikną i jutro też tam będą. „Pomyślę o tym jutro” to cytat z filmu Przeminęło z wiatrem. W tym wypadku to nie próba prokrastynacji, a próba przejęcia kontroli nad emocjami. Polecam każdemu spróbować to wdrożyć, choćby na jeden dzień.

Święta to też czas, podczas którego możesz coś zrobić dla siebie – zaplanować czas i cieszyć się chwilą. Pamiętaj – nie wszystko musi być doskonałe. Po prostu wrzuć na luz. Do dyscypliny wrócisz po świętach. Z resztą przeważnie wygląda to tak, że pod sam koniec, kiedy już z tego obżarstwa i słodkiego lenistwa, nie mogę się doczekać jak wrócę do moich codziennych, zdrowych nawyków :).